wtorek, 18 sierpnia 2015

To, co burzy mój spokój.

Od jakiegoś czasu czuję poddenerwowanie, moja diagnoza brzmi: załatw niedokończone sprawy formalne. Tak o tym dziś będzie, o uwalnianiu się od zaległych spraw. 
Każdy przecież zdaje sobie sprawę, że właśnie takie niedokończone rzeczy, zaległości, których nie chce nam się załatwić albo po prostu boimy się je ruszyć to straszne pożeracze energii. 
Mam w swojej głowie listę spraw do załatwienia, są to takie blokery, że nawet jeśli znajdę trochę czasu dla siebie to te myśli napędzają we mnie wyrzuty sumienia, że przecież w tym czasie mogłabym załatwić jedną z zaległych rzeczy. I tak kółko się zamyka: mam wolny czas, ale się nim nie cieszę, bo w środku wiem, że mam coś do zrobienia a i tak tego nie robię, więc znów się denerwuję... 
Ostatnio nawarstwiło mi się trochę takich spraw w związku z nową pracą, oczywiście boję się ich i odwlekam do ostatniej minuty, denerwując się tygodniami. Potem przychodzi dzień ostateczny i ciach, sprawa załatwiona w 10 minut. czy nie można byłoby tego załatwić od razu, albo przynajmniej wcześniej? Cała ja. 
Żyje na tym świecie parę dekad i ciągle to samo. Sprawy do załatwienia piętrzą się i piętrzą. Może już czas zacząć działać, zacząć od tych małych spraw jak np. naprawa samochodu... jeździ, więc wciąż odkładam to na kiedyś tam.
W końcu trzeba się zmotywować, w końcu trzeba działać! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz